Nie mam pojęcia skąd się to u mnie bierze ale za każdym razem gdy trafię na film z nią budzi się we
mnie ogromny żal, że umarła. Mocno mi to dokucza wewnętrznie, jestem osobą uczuciową ale nie
do przesady. Nigdy nie byłam jej fanką, wiedziałam że taka osoba istnieje i tyle. Nie wiem co na to
wpływa... Jej uroda?...
Pomimo upływu lat za każdym razem, kiedy oglądam ją w filmie nie może do mnie dotrzeć, że ona już odeszła... 11 lat mija, a mnie wciąż się z tym trudno pogodzić
Piszę "też", bo ostatnio "zawinęło się" tylko osób i już tracę rachubę. Raz umiera jakaś Whitehouse, raz Hit Ledger. Tylko Schwarzenegger jest nieśmiertelny. Młodzi ćpają i chleją na potęgę i nie dziwota, że padają niczym muchy.
ech szkoda jej tyle było przed nią... a jej głos... ciarki mi od niego przechodziły i nadal przechodzą najseksowniejszy jaki mógłbym sobie wymarzyć... :(