film pelen uroku, Meryl bezkonkurencyjna. mozna sie posmiac i tez troche przemyslec.
Nie ma tam wprawdzie jakis bardzo demoralizujacych scen, ale tez nie jest to film familijny. Wymaga on pewnej dojrzalosci widza. Wg mnie 12 lat nawet to za malo, aby dobrze go zrozumiec
Są pokazy przedpremierowe, np. w Kinie pod baranami w Krakowie (07.08-10.08. godz. 18.00)
Meryl jak zawsze dobra, ale jednak wolę Boską Jandę ;)
Ja się nie mogę doczekać, ale szczerze nie wiem co mam zrobić. Mieszkam w Niemczech, a jak wiadomo, Niemcy WSZYSTKO dubbingują, a tej zbrodni na Meryl nie zniosę :P I jak tu żyć? :)
W Cinema City są przez weekend przedpremierowe pokazy. Ja byłam osobiście tydzień temu praktycznie przy pełnej sali ;) I muszę przyznać, że było dużo śmiechu... Ale ja uwielbiam Meryl więc mało obiektywizmu w mojej ocenie.
Boże, widzisz i nie grzmisz. Wolisz Boską Jandy? Janda gra groteskową, szaleńczo przerysowaną idiotkę pozbawioną jakichkolwiek ludzkich cech. Jej postać jest prościutka, płytka, przewidywalna. Jandę usprawiedliwia może troszeczkę to, że cały scenariusz był kiepściutki, taka infantylna komedyjka, a to co miała do zagrania MS dawało jej trochę więcej możliwości. Bardzo lubię Jandę, zagrała masę rzeczy wspaniałych, choć zdarzały się jej i gnioty (oczywiście w czasach kiedy była aktorką). Jednak porównywanie jej z MS jest profanacją! To tak jakby Jandę porównywać z Cichopek i uznać, że Cichopek lepsza. MS to obecnie od lat najlepszą chyba aktorka w świecie, a Janda była kiedyś jedną z najlepszych w Polsce.
Mam zamiar wybrać się z większą ekipą na ten film, zastanawiam się tylko czy nie ma w nim scen rozbieranych, przekleństw itd. Nie bawią mnie takie treści. Będę wdzięczna za odpowiedź :-).
Mowi sie przez jakies 5 min o syfilisie ale poza tym nic zdroznego sie nie dzieje ;) Mnie bardziej podobal sie spektakl Boska gdzie Florence byla grana przez Krystyne Jande.
Proszę o pomoc :) Co można przemyśleć po tym filmie? Ocena jest ogólnie wysoka, wiec zaufałam użytkownikom. Tym bardziej, że zwykle moja osobista ocena jest wyższa od średniej danego filmu, więc jestem zdziwiona, że ten akurat aż tak mi nie siadł. Właśnie jestem po seansie i w mojej głowie jest pustka jeśli nie nawet mała degustacja. Sądziłam że właśnie po tym filmie będę miała natłok myśli, postać Florece mnie tak zaciekawi, że będę o niej myśleć przez kilka dni itd, a tymczasem czuje się zdegustowana że byłam niejako zmuszona do naśmiewania się z chorej kobiety. Zastanawiam się właśnie co tu można przemyśleć, potrzebuję wskazówki, może mi coś umknęło? Nie umiem znaleźć w tym filmie głębi, drugiego dna itd. Po prostu kobieta która oszukiwała się i była oszukiwana przez bliskich całe życie. Raczej to po prostu przykre i tyle.
Nie oszukiwana, tylko kochana. Na Forreście Gumpie też się nie śmiałaś? Przecież on był niepełnosprawny intelektualnie. Florence nie jest może tej klasy, ale film wzbudza u mnie takie same odczucia.
Zresztą odpowiedziałam Ci chyba w innym wątku :)
Zupełnie się nie zgadzam z tæ miłością. Boską otoczona była pasożytami, ci co ją "kochali" mieli ogromne od niej oczekiwania. Np. niepracujący mąż. Który naciągał jæ na kasę. Zresztą kasa to drugi główny wątek w tym filmie. Przecież to tylko kasa sprawiła, że na jej koncerty przychodziły tłumy (przyjaciół oczekujących wsparcia). Przecież ona wystąpiła na jednej z największych scen, fałszując niemiłosiernie. I wszyscy za wyjątkiem jednej odważnej się zachwycali. Pozornie to bardzo zabawna postać, trudno było powstrzymać uśmiech cz śmiech. Faktycznie to postać bardzo tragiczna.
to zalezy czy sie smiejesz z czlowieka czy z sytuacji. Dla mnie sytuacje byly zabawne, a czlowiek godny podziwu - bo to nie lada sztuka dazyc i osiagnac swoj zamierzony cel nie majac przy tym wielkich predyspozycji. Mnie ten film nie tylko bawil, ale tez rozculal i zastanawial
Odebrałaś film jak najbardziej prawidłowo, tak jak ja, tylko że ja nie jestem zdegustowana tym że śmiałam się z bohaterki. To było śmieszne i już. Natomiast uważam że tamci bywalcy teatrów muzycznych czy oper nie powinni kupować biletów i chodzić na jej występy, to była osoba chora, trzeba ją było ignorować ale wtedy pewnie szybciej by umarła. W sumie biedna kobieta.
Ja uważam, że ona nie oszukiwala siebie, ona kochała muzykę i śpiew, bardzo chciała sama śpiewać, szczerze wierzyła w swój talent, bo podsycali ją w tym jej najbliżsi, mąż, przyjaciele, nauczyciel muzyki i jeszcze inni, którzy byli przekupieni i ustawieni przez jej kochającego męża